Jurek Owsiak, Beata Pawlikowska, Dom Samotnej Matki i ja sama...


W ostatnich dniach wiele się działo. Czas oczekiwania, pomoc, tragedia, ból, płacz, rezygnacja, pogrzeb i powrót. Jeśli chodzi o mnie, to nie interesuję się polityką, nie mam ani czasu ani chęci zagłębiać się w to pojęcie. Robię swoje, cieszę się, że mogę to robić, ale czasem czuję ból, że mieszkając w małym mieście jestem odcięta od wielu spraw, które pozwoliłyby mi się rozwijać.

Chciałabym dziś napisać kilka zdań o mojej zmianie. O roli Jurka Owsiaka w moim życiu. Jako dziecko kojarzyłam go z reklam telewizyjnych przed każdym WOŚPem. Wydawał mi się pełen energii, zapału i pozytywności. Chodziłam z mamą na licytacje, ale jakoś nie umiałam pojąć tego wszystkiego.

Podczas dorastania przestałam sobie radzić sama z sobą. Mama była bardzo opiekuńcza, pracowita, rządziła rodziną twardą ręką. Tata był, gdzieś w cieniu, bo było tak mu wygodniej, nie miał siły przebicia? Nie chcę nikogo tu oceniać. Mama była dla mnie mega autorytetem, i jest nadal. Zawsze w domu było czysto, byłam z siostrą ubrana, najedzona, byłyśmy przygotowane do szkoły, niczego nam nie brakowało. Mama poświęcała nam każdą wolną chwilę. Spacerowałyśmy, układałyśmy puzzle, pomagałyśmy w domowych obowiązkach, czytałyśmy książki. Starałyśmy się z siostrą każdą chwilę jak najlepiej wykorzystać. Już w podstawówce zaczęłam się zamykać. Nie chciałam sprawiać mamie przykrości i jej martwić, więc nie dzieliłam się z nią swoimi troskami. Chciałam być tak pracowita i samodzielna jak ona. Zaczęłam budować nieświadomie mur między sobą a ludźmi. Zawsze wszystko sama robiłam, by ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. W żadnym wypadku nie prosiłam taty o pomoc, bo przecież kobieta ze wszystkim sobie poradzi. Chciałam być jak mama. W gimnazjum to się na tyle zaczęło nasilać, że stałam się opryskliwa dla chłopców. Pamiętam jak naplułam jednemu w twarz, bo mnie zaczepiał… Do dziś mi wstyd. Przeprosiłam go. Ale nadal mi z tym źle. Gimnazjum było dla mnie ciężkim okresem. Mama straciła pracę. Ja, siostra i mama byłyśmy na utrzymaniu taty. Po 30 latach pracy mama nie poddała się i nadal szukała zajęcia by odłożyć na studia córkom. Zbierała śmieci na ulicy, była ochroniarzem z gimnazjum, zaczęła pracować za ladą w markecie. Mimo dyskopatii i rwy kulszowej chodziła do pracy by dzieci miały lepiej. Będąc w gimnazjum usłyszałam od niej, że pracuje bym razem z siostrą nie była “takim gównem jak ona”. Serce mi pękło. Mój autorytet tak o sobie myślał. Najwspanialsza mama, kobieta na świecie. Ta, która każdą chwilę i myśl poświęca dzieciom. Gimnazjum się skończyło i poszłam do liceum. Uczyłam się jak jak najlepiej mogłam by choć tym pokazać, że jestem wdzięczna mamie za poświęcenie. W domu przejęłam część obowiązków razem z siostrą. Dziewczyny rządzą, dziewczyny dadzą radę, są silne i dobre. Starałyśmy się jak mogłyśmy. Nie było czasu na głupoty. Niestety oparcia w mężczyznach nie było. Tata był. Wujek powiedział mi jak szłam na maturę, że niepotrzebnie idę, bo jestem głupia i nie zdam. Szłam z łzami w oczach i do ostatniej chwili się wahałam czy iść na maturę czy do parku… Samoocena była minusowa. Ciągle się słyszało, że coś się niepotrzebnie robi “po co czytasz, po co wyszywasz, po co z psem wychodzisz, po co…, po co…, ale jesteś chuda, jedz, spadło ci, co tak wolno...”. Jedynie mama nas broniła. Długo by pisać. 

Zraziłam się do mężczyzn, a szczególnie lubiących alkohol. To inna historia. Idąc na studia (oczywiście matura pięknie zdana, wow może nie jestem śmieciem?) płakałam, że mama daje mi pieniądze na akademik i wyżywienie. 600-700 zł to było ponad pół jej pensji, bo wtedy pracowała w markecie. Zaczęłam się uczyć jeszcze gorliwiej. Byle nie stracić tych pieniędzy. Szybko dostałam łatkę kujona. Nie chodziłam na imprezy, nie stroiłam się. W wolnych chwilach chodziłam na spacery by uporządkować myśli lub czytałam książki. Przerobiłam masę książek o podniesieniu własnej wartości ale nie pomagały, wydawały mi się głupie. Dla chłopaków a akademiku byłam wredna. Brzydziła mnie obecność mężczyzn. Siedząc w autobusie stawiałam torbę obok siebie na siedzeniu by żaden nie usiadł obok mnie, a jak to się już stało walczyłam z torsjami. Na drugim roku studiów zaczęłam chodzić do Domu Samotnej Matki, placówki zajmującej się samotnymi matkami z dziećmi w wieku do trzech lat. To był strzał w dziesiątkę. Zaczęłam zajmować się maluchami. Dla mnie było to dobre doświadczenie, bo studiowałam pedagogikę wczesnoszkolną i przedszkolną. Uwielbiałam dzieci, a one mnie. Szybko zaskarbiłam sobie ich uczucia. Zaczęłam się czuć potrzebna. Chodziłam tam trzy razy w tygodniu. W ciągu dnia bawiłam się z nimi, chodziłam na spacery, do lekarza, karmiłam, przewijałam. Wyciągnięte rączki i uśmiechy były dla mnie nagrodą. Prowadzące placówkę siostry zobaczyły moje zaangażowanie i zaproponowały płatną opiekę na dziećmi. Spełnienie marzeń! Czasami chodziłam tam nadal jako wolontariusz, czasami jako opiekunka. Lata spędzone na studiach i w placówce pokazywały mi, że jestem na odpowiednim miejscu, ale nadal podkreślały jak mężczyźni niszczą kobietom życia. W akademiku nie raz chamskie teksty się słyszało lub widziało traktowanie eks… więc to też nie było budujące. Pewnego dnia pod swoje skrzydła w DSM dostałam wolontariusza… No super, mam jakiegoś ciula wprowadzić w moje życie i pasję? Trudno. Co mnie nie zabije to wzmocni. I zaczęły się wspólne rozmowy, spacery z dziećmi, polubiliśmy się. Coś mnie do niego przyciągało, a jednocześnie odpychało. Poszłam porozmawiać z prowadzącą placówkę. Zaczęłam rozmawiać o moim dzieciństwie. O moich myślach. To był już czas gdzie spałam trzy godziny na dobę, płakałam każdej nocy w poduszkę, straciłam bardzo dużo na wadze, miałam anemię, plułam w lustro, gdy widziałam swoje odbicie i zastanawiałam się czy lepiej się dźgnąć nożem w brzuch czy wejść pod jadący samochód. Męczyłam się sama sobą, czułam, że tracę czas, mimo że miałam każdą minutę zaplanowaną i wykorzystaną jak najlepiej. Poleciła mi rozmowy z psychoterapeutą dda. Dla koleżanek zawsze byłam wsparciem i dobrym słuchaczem, pozytywna osobą. Umiałam się idealnie kryć, czułam się zamotana. Poszłam na kilka spotkań dda, nie mogli mnie zdiagnozować, ale pogaduchy pomogły uwolnić emocje. Postanowiłam się zmierzyć z obrzydzeniem do mężczyzn. Przecież kiedyś będę nauczycielem (tak marzyłam) i będę rozmawiać z ojcami dzieci… Chciałam się zmienić. Zrobić coś co mi pomoże. Zapisałam się na szkolenie Pokojowego Patrolu organizowanego w Szadowie Młyn przez Jurka Owsiaka. Trzy dni i nocy marszu w deszczu, przepłynięcie jeziora, gdzie nie umiem pływać, przedzieranie się przez rzekę, zjazd i wspinanie po na linie, a mam lęk wysokości, masa chłopaków, z którymi musiałam współpracować by coś osiągnąć. To było to. Klapki z oczu mi spadły, poznałam na szkoleniu masę wartościowych ludzi, którzy są pełni chęci życia, życzliwi, pomocni i...szczęśliwi. Głaz z serca się rozkruszał. Te trzy dni zmieniły mnie. Pokazały, że każde życie jest wartościowe, że każdy może być dobrym i szczęśliwym człowiekiem, jeśli choć trochę się postara. Byłam wdzięczna Jurkowi za nowe możliwości. To było 123 szkolenie PP.


123 szkolenie Pokojowego patrolu


Na noszach 

Po szkoleniu pojechałam na Woodstock by być tam wolontariuszem jako Pokojowiec. Zobaczyłam, że te tysiące ludzi wspaniale się tam bawią. Ludzie czują się tam bezpiecznie, nie ma bijatyk, a podpici ludzie nie są nachalni ani niebezpieczni. Wiadomo, że trzeba być uważnym. Jednak to miejsce pozwoliło mi docenić to co mam. Miłe słowa kierowane w stronę Patrolowców pokazywały, że moje starania mają sens. 

Pierwszy Wood

Na ASP



Po powrocie po wakacjach na studia obroniłam licencjat śpiewająco, a w międzyczasie odbyłam praktyki w szkołach i przedszkolach, gdzie dowiedziałam się, że jestem na odpowiedniej drodze. Po licencjacie mimo tego nie dostałam nigdzie pracy, więc zaczęłam magisterkę. Szykowałam na WOŚP do Warszawy i na Woodstock, gdzie poznałam wspaniałych ludzi. W międzyczasie chodziłam do DSM gdzie podjęłam rozmowę z owym wolontariuszem i się zaprzyjaźniliśmy. To był kolejny sukces, umiem rozmawiać o swoich emocjach. Do mamy napisałam list. Nie umiałam z nią rozmawiać. Płakała, tak jak ja. Ale cieszyła się, że sobie radzę na swój sposób. Dodatkowo zaczęłam sprzątać mieszkania by odłożyć kilka groszy na magisterce była możliwość dostania stypendiów (nie tak jak na licencjacie…), więc już odciążyłam mamę finansowo. Na wakacje po roku magisterki zamieszkałam w DSM i opiekowałam się dzieckiem. Czytałam książki Owsiaka i Beaty Pawlikowskiej, które okazały się przydatne w moim przypadku. Poszłam do Anonu na terapię. Po czterech latach życia w akademiku miałam dość babskiego towarzystwa. Założyłam konto na pewnym portalu. Wrzuciłam zdjęcie skóry z kurczaka i napisałam, że potrzebuję kogoś do rozmów. Po wiadomościach o treści “pokaż cycki”, “szukam kogoś dla rozrywki”, “mam żonę i dzieci ale chcę cię poznać” stwierdziłam, że kasuję konto. Miałam je niecały miesiąc. Pewna osoba mnie zainteresowała więc przekazałam jej mój mail. Na początku wykręcałam się od spotkania. Pewnego dnia dziewczyny z akademika szły na ciuchowe zakupy, a mój budżet na to nie pozwalał, więc umówiłam się na herbatę z Maćkiem. Glany, bluzka pod szyję, stara, zmechacona torebka i poszłam. Gadałam jak najęta. Nie pozwalałam mu dość do słowa. To był grudzień. Na drugim spotkaniu z parku w Połczynie powiedziałam, że jeśli szuka kogoś dla rozrywki to niech szuka dalej. Ale nie chciał szukać. Wybierałam się na drugi WOŚP do Warszawy. Maciej zaproponował, że mnie zawiezie. A co tam… najwyżej to jakiś świr, zabije mnie i wyrzuci do rowu. I pojechaliśmy. Gadaliśmy całą drogę. Spałam z Patrolowcami, on u rodziny, ja w niedzielę wykonywałam swoje obowiązki, on przychodził zobaczyć co u mnie. Jurek porywał tłumy. Radowałam się, że jedna osoba może zrobić tyle dobrego. Uratować tyle żyć i zaangażować do pomocy tysiące ludzi. 

Jako PP w studio podczas WOŚP

Maciej zaraził się. Postanowił iść na szkolenie do Szadowa. Kolejny Woodstock spędziliśmy razem jako pokojowcy a przed tym zostaliśmy parą. Maciej nie miał ze mną lekko. Przez kilka miesięcy od poznania nie patrzyłam mu w oczy i odzywałam się do niego bezosobowo. Czekał cierpliwie. 

Wood już z Maćkiem

Czas wolny
WOŚP z Maćkiem 


Magisterkę zaliczyłam na 6. Dostałam pracę w żłobku prywatnym, zawsze to praca z dziećmi. Zamieszkaliśmy razem na stancji. Po roku dostałam propozycję pracy w żłobku miejskim z lepszymi warunkami w tym mieście co mieszkała rodzina Macieja. Przeprowadziliśmy się do kolejnego mieszkania. Działo się to wszystko tak szybko, że miałam tygodnie ciszy. Zamykałam się w sobie, musiałam zrobić porządek w głowie. Trwało to tydzień, a nie jak wcześniej miesiące. Nie umiałam się cieszyć z tego, tylko pracowałam by pokazać, że sobie poradzę. Maciej czekał i mnie wspierał, rozumiał moją potrzebę izolacji. Był ze mną gdy zostałam wychowawcą 4,5-latków w przedszkolu. Cieszył się z każdego mojego osiągnięcia. A ja stawałam się pewniejsza siebie. Zaczęłam się widzieć jako osobę wartościową, dążącą do swojego celu. Nie ma w moim życiu stycznia bez WOŚPu. Zaczęłam angażować się w sztabie. Nie miałam możliwości jeżdżenia do Warszawy, więc na miejscu pomagałam. 10 godzin marszu z puszką też pomoże. Na Woodstock jeździmy jako brudasy, nie zawsze dostaniemy razem tydzień wolnego. 

Brudasy na Grabiku

Nocny Kochanek w tle 
Tegoroczny WOŚP w Białogardzie 

Zeszły rok w sztabie 

Wzięliśmy ślub, mieszkamy w kolejnym mieszkaniu, a zaraz zamieszkamy w swoim własnym kącie, na który zapracowaliśmy własnymi rękoma. W ciągu 6 lat zmieniłam się z szarej myszy, która nienawidzi samej siebie i facetów, w żonę, która kocha i jest kochana, spełnia się zawodowo i jest pełna planów, marzeń i optymizmu. Wiem ile te zmiany mnie kosztowały. Jednak nie ruszyłabym bez szkolenia w Szadowie, wspólnych ognisk z Jurkiem na Woodstocku, marznięcia z puszką w ręku, zmieniania pieluch cudzym dzieciom, czytaniu książek Owsiaka i Pawlikowskiej, samozaparciu i wiary w marzenia.
Dziś jestem spokojna, umiem rozmawiać z bliskimi, czuję się wartościowa, jestem wdzięczna za pomoc mamy, nie mam do nikogo urazy, robię to co lubię, cieszę się z możliwości, szukam nowych wyzwań, pragnę żyć i pomagać potrzebującym, ale pamiętam, że ja jako człowiek też jestem ważna. Kilka książek, sytuacji, chęci i cierpliwości potrafi zmienić na lepsze.

Dziękuję mojej mamie za miłość, czas, wiarę i poświęcenie. Jesteś najwspanialszą mamą na świecie. Muszę dodać, że mama walczyła o mnie od samego początku, płakała jak zaczęła mnie przedwcześnie rodzić i czuwała nade mną jak byłam w inkubatorze. Nikt nie chciał mnie brać na ręce, bo się bali że mi coś zrobią. Ważyłam 1250 gram… Mama dbała o mnie w domu, bo w szpitalu powiedzieli jej, że zrobi to lepiej niż inni. Wiem jaki ból i miłość czuje matka wcześniaka… Jakie emocje towarzyszą jej każdego dnia, nawet gdy dziecko przeżyje i jest dorosłe. Mamo, jesteś najlepsza. Jesteś wojowniczką, autorytetem, najukochańszą osobą.

Z maminą, staram się ja wyciągać z domu by odpoczęła

Dziękuję Jurkowi za ratowanie serc, tych maleńkich i tych dorosłych. Nie poddawaj się! Rób to co ci w sercu gra. Bądź dyrygentem potrzebujących. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy I będę mogła ci podziękować osobiście.
Dziękuję Pani Beacie za cudowne książki, które są lepsze niż psychoterapia. W ciężkich chwilach kilka stron otwiera mi oczy i pcha dalej ku życiu.

Z panią Beatą na Targach Książki w Krakowie 

Dziękuję kochanemu mężowi za cierpliwość, zrozumienie, miłość i wsparcie. Jesteś najlepszym mężuniem jakiego mogłam sobie wymarzyć!

Sesja ślubna, przed ślubem płakałam dwa tygodnie, bo nie wiedziałam czy będę dobrą żoną

PS Przepraszam za chaotyczność wpisu… pisałam to co mi w sercu gra...

Proszę tu są linki do książek, które mi pomogły
W dżungli podświadomości. Cała seria


Zapraszam na fb Z książką w sercu oraz Instargam zksiazkawsercu

Pozdrawiam

Agnieszka

Komentarze

  1. Tyle pięknych emocji we wpisie, nie szkodzi, że chaotyczny, to nie przeszkadza w odbiorze, najważniejsze, że jest prawdziwy, a to bardzo cenne. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie wszystko opisujesz. Czytałam z zainteresowaniem, ponieważ dużo rzeczy z Twojego życia pasuje do mojego. Też jestem DDA, przeszłam terapię. Myślę że jeszcze dużo pracy przed Tobą, też byłam na takim etapie w życiu, że zaklinałam rzeczywistość. Bardzo chciałam żeby moi rodzice nie pili, było wszystko wspaniale. Długo się oszukiwałam. Uważam że sama teraz się oszukujesz, chcesz widzieć rzeczywistość lepszą, ale tak nie jest. Musisz zaakceptować fakt, że pochodzisz z alkoholowej rodziny, a Twoja mama i ojciec wcale nie są doskonali. Wiem co to znaczy tak się oszukiwać. Dlatego ja całkowicie się odcięłam od toksycznych rodziców. Mama ciągle mnie okłamywała ze nie pije, że wszystko ok a wcale tak nie było. Pochodzę z małej miejscowości, wszyscy mi mówili jaka moja mama jest ale ja nie chciałam wierzyć. Przejrzałam na oczy kiedy się wyprowadziłam. Alkoholicy bardzo manipulują bliskimi. Pamiętaj o tym. I się nie oszukuj, szkoda życia i zdrowia.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz