W ostatnich dniach wiele się
działo. Czas oczekiwania, pomoc, tragedia, ból, płacz, rezygnacja,
pogrzeb i powrót. Jeśli chodzi o mnie, to nie interesuję się
polityką, nie mam ani czasu ani chęci zagłębiać się w to
pojęcie. Robię swoje, cieszę się, że mogę to robić, ale czasem
czuję ból, że mieszkając w małym mieście jestem odcięta od
wielu spraw, które pozwoliłyby mi się rozwijać.
Chciałabym
dziś napisać kilka zdań o mojej zmianie. O roli Jurka Owsiaka w
moim życiu. Jako dziecko kojarzyłam go z reklam telewizyjnych przed
każdym WOŚPem. Wydawał mi się pełen energii, zapału i
pozytywności. Chodziłam z mamą na licytacje, ale jakoś nie
umiałam pojąć tego wszystkiego.
Podczas
dorastania przestałam sobie radzić sama z sobą. Mama była bardzo
opiekuńcza, pracowita, rządziła rodziną twardą ręką. Tata był,
gdzieś w cieniu, bo było tak mu wygodniej, nie miał siły
przebicia? Nie chcę nikogo tu oceniać. Mama była dla mnie mega
autorytetem, i jest nadal. Zawsze w domu było czysto, byłam z
siostrą ubrana, najedzona, byłyśmy przygotowane do szkoły,
niczego nam nie brakowało. Mama poświęcała nam każdą wolną chwilę. Spacerowałyśmy, układałyśmy puzzle, pomagałyśmy w
domowych obowiązkach, czytałyśmy książki. Starałyśmy się z
siostrą każdą chwilę jak najlepiej wykorzystać. Już w
podstawówce zaczęłam się zamykać. Nie chciałam sprawiać mamie
przykrości i jej martwić, więc nie dzieliłam się z nią swoimi
troskami. Chciałam być tak pracowita i samodzielna jak ona.
Zaczęłam budować nieświadomie mur między sobą a ludźmi. Zawsze
wszystko sama robiłam, by ponosić odpowiedzialność za swoje
czyny. W żadnym wypadku nie prosiłam taty o pomoc, bo przecież
kobieta ze wszystkim sobie poradzi. Chciałam być jak mama. W
gimnazjum to się na tyle zaczęło nasilać, że stałam się
opryskliwa dla chłopców. Pamiętam jak naplułam jednemu w twarz,
bo mnie zaczepiał… Do dziś mi wstyd. Przeprosiłam go. Ale nadal
mi z tym źle. Gimnazjum było dla mnie ciężkim okresem. Mama
straciła pracę. Ja, siostra i mama byłyśmy na utrzymaniu taty. Po
30 latach pracy mama nie poddała się i nadal szukała zajęcia by
odłożyć na studia córkom. Zbierała śmieci na ulicy, była
ochroniarzem z gimnazjum, zaczęła pracować za ladą w markecie.
Mimo dyskopatii i rwy kulszowej chodziła do pracy by dzieci miały
lepiej. Będąc w gimnazjum usłyszałam od niej, że pracuje bym
razem z siostrą nie była “takim gównem jak ona”. Serce mi
pękło. Mój autorytet tak o sobie myślał. Najwspanialsza mama,
kobieta na świecie. Ta, która każdą chwilę i myśl poświęca
dzieciom. Gimnazjum się skończyło i poszłam do liceum. Uczyłam
się jak jak najlepiej mogłam by choć tym pokazać, że jestem
wdzięczna mamie za poświęcenie. W domu przejęłam część
obowiązków razem z siostrą. Dziewczyny rządzą, dziewczyny dadzą
radę, są silne i dobre. Starałyśmy się jak mogłyśmy. Nie było
czasu na głupoty. Niestety oparcia w mężczyznach nie było. Tata
był. Wujek powiedział mi jak szłam na maturę, że niepotrzebnie
idę, bo jestem głupia i nie zdam. Szłam z łzami w oczach i do
ostatniej chwili się wahałam czy iść na maturę czy do parku…
Samoocena była minusowa. Ciągle się słyszało, że coś się
niepotrzebnie robi “po co czytasz, po co wyszywasz, po co z psem
wychodzisz, po co…, po co…, ale jesteś chuda, jedz, spadło ci,
co tak wolno...”. Jedynie mama nas broniła. Długo by pisać.
Zraziłam się do mężczyzn, a szczególnie lubiących alkohol. To
inna historia. Idąc na studia (oczywiście matura pięknie zdana, wow
może nie jestem śmieciem?) płakałam, że mama daje mi pieniądze
na akademik i wyżywienie. 600-700 zł to było ponad pół jej
pensji, bo wtedy pracowała w markecie. Zaczęłam się uczyć
jeszcze gorliwiej. Byle nie stracić tych pieniędzy. Szybko dostałam
łatkę kujona. Nie chodziłam na imprezy, nie stroiłam się. W
wolnych chwilach chodziłam na spacery by uporządkować myśli lub
czytałam książki. Przerobiłam masę książek o podniesieniu
własnej wartości ale nie pomagały, wydawały mi się głupie. Dla
chłopaków a akademiku byłam wredna. Brzydziła mnie obecność
mężczyzn. Siedząc w autobusie stawiałam torbę obok siebie na
siedzeniu by żaden nie usiadł obok mnie, a jak to się już stało
walczyłam z torsjami. Na drugim roku studiów zaczęłam chodzić do
Domu Samotnej Matki, placówki zajmującej się samotnymi matkami z
dziećmi w wieku do trzech lat. To był strzał w dziesiątkę.
Zaczęłam zajmować się maluchami. Dla mnie było to dobre
doświadczenie, bo studiowałam pedagogikę wczesnoszkolną i
przedszkolną. Uwielbiałam dzieci, a one mnie. Szybko zaskarbiłam
sobie ich uczucia. Zaczęłam się czuć potrzebna. Chodziłam tam
trzy razy w tygodniu. W ciągu dnia bawiłam się z nimi, chodziłam
na spacery, do lekarza, karmiłam, przewijałam. Wyciągnięte rączki
i uśmiechy były dla mnie nagrodą. Prowadzące placówkę siostry
zobaczyły moje zaangażowanie i zaproponowały płatną opiekę na
dziećmi. Spełnienie marzeń! Czasami chodziłam tam nadal jako
wolontariusz, czasami jako opiekunka. Lata spędzone na studiach i w
placówce pokazywały mi, że jestem na odpowiednim miejscu, ale
nadal podkreślały jak mężczyźni niszczą kobietom życia. W
akademiku nie raz chamskie teksty się słyszało lub widziało
traktowanie eks… więc to też nie było budujące. Pewnego dnia
pod swoje skrzydła w DSM dostałam wolontariusza… No super, mam
jakiegoś ciula wprowadzić w moje życie i pasję? Trudno. Co mnie
nie zabije to wzmocni. I zaczęły się wspólne rozmowy, spacery z
dziećmi, polubiliśmy się. Coś mnie do niego przyciągało, a
jednocześnie odpychało. Poszłam porozmawiać z prowadzącą
placówkę. Zaczęłam rozmawiać o moim dzieciństwie. O moich
myślach. To był już czas gdzie spałam trzy godziny na dobę,
płakałam każdej nocy w poduszkę, straciłam bardzo dużo na
wadze, miałam anemię, plułam w lustro, gdy widziałam swoje
odbicie i zastanawiałam się czy lepiej się dźgnąć nożem w
brzuch czy wejść pod jadący samochód. Męczyłam się sama sobą,
czułam, że tracę czas, mimo że miałam każdą minutę
zaplanowaną i wykorzystaną jak najlepiej. Poleciła mi rozmowy z
psychoterapeutą dda. Dla koleżanek zawsze byłam wsparciem i dobrym
słuchaczem, pozytywna osobą. Umiałam się idealnie kryć, czułam
się zamotana. Poszłam na kilka spotkań dda, nie mogli mnie
zdiagnozować, ale pogaduchy pomogły uwolnić emocje. Postanowiłam
się zmierzyć z obrzydzeniem do mężczyzn. Przecież kiedyś będę
nauczycielem (tak marzyłam) i będę rozmawiać z ojcami dzieci…
Chciałam się zmienić. Zrobić coś co mi pomoże. Zapisałam się
na szkolenie Pokojowego Patrolu organizowanego w Szadowie Młyn przez
Jurka Owsiaka. Trzy dni i nocy marszu w deszczu, przepłynięcie
jeziora, gdzie nie umiem pływać, przedzieranie się przez rzekę,
zjazd i wspinanie po na linie, a mam lęk wysokości, masa chłopaków,
z którymi musiałam współpracować by coś osiągnąć. To było
to. Klapki z oczu mi spadły, poznałam na szkoleniu masę
wartościowych ludzi, którzy są pełni chęci życia, życzliwi,
pomocni i...szczęśliwi. Głaz z serca się rozkruszał. Te trzy dni
zmieniły mnie. Pokazały, że każde życie jest wartościowe, że
każdy może być dobrym i szczęśliwym człowiekiem, jeśli choć
trochę się postara. Byłam wdzięczna Jurkowi za nowe możliwości.
To było 123 szkolenie PP.
![]() |
123 szkolenie Pokojowego patrolu |
![]() |
Na noszach |
Po szkoleniu pojechałam na Woodstock by
być tam wolontariuszem jako Pokojowiec. Zobaczyłam, że te tysiące
ludzi wspaniale się tam bawią. Ludzie czują się tam bezpiecznie,
nie ma bijatyk, a podpici ludzie nie są nachalni ani niebezpieczni.
Wiadomo, że trzeba być uważnym. Jednak to miejsce pozwoliło mi
docenić to co mam. Miłe słowa kierowane w stronę Patrolowców
pokazywały, że moje starania mają sens.
![]() |
Pierwszy Wood |
![]() |
Na ASP |
Po powrocie po wakacjach
na studia obroniłam licencjat śpiewająco, a w międzyczasie
odbyłam praktyki w szkołach i przedszkolach, gdzie dowiedziałam
się, że jestem na odpowiedniej drodze. Po licencjacie mimo tego nie
dostałam nigdzie pracy, więc zaczęłam magisterkę. Szykowałam na
WOŚP do Warszawy i na Woodstock, gdzie poznałam wspaniałych ludzi.
W międzyczasie chodziłam do DSM gdzie podjęłam rozmowę z owym
wolontariuszem i się zaprzyjaźniliśmy. To był kolejny sukces,
umiem rozmawiać o swoich emocjach. Do mamy napisałam list. Nie
umiałam z nią rozmawiać. Płakała, tak jak ja. Ale cieszyła się,
że sobie radzę na swój sposób. Dodatkowo zaczęłam sprzątać
mieszkania by odłożyć kilka groszy na magisterce była możliwość
dostania stypendiów (nie tak jak na licencjacie…), więc już
odciążyłam mamę finansowo. Na wakacje po roku magisterki
zamieszkałam w DSM i opiekowałam się dzieckiem. Czytałam książki
Owsiaka i Beaty Pawlikowskiej, które okazały się przydatne w moim
przypadku. Poszłam do Anonu na terapię. Po czterech latach życia w
akademiku miałam dość babskiego towarzystwa. Założyłam konto na
pewnym portalu. Wrzuciłam zdjęcie skóry z kurczaka i napisałam,
że potrzebuję kogoś do rozmów. Po wiadomościach o treści “pokaż
cycki”, “szukam kogoś dla rozrywki”, “mam żonę i dzieci
ale chcę cię poznać” stwierdziłam, że kasuję konto. Miałam
je niecały miesiąc. Pewna osoba mnie zainteresowała więc
przekazałam jej mój mail. Na początku wykręcałam się od
spotkania. Pewnego dnia dziewczyny z akademika szły na ciuchowe
zakupy, a mój budżet na to nie pozwalał, więc umówiłam się na
herbatę z Maćkiem. Glany, bluzka pod szyję, stara, zmechacona
torebka i poszłam. Gadałam jak najęta. Nie pozwalałam mu dość
do słowa. To był grudzień. Na drugim spotkaniu z parku w Połczynie
powiedziałam, że jeśli szuka kogoś dla rozrywki to niech szuka
dalej. Ale nie chciał szukać. Wybierałam się na drugi WOŚP do
Warszawy. Maciej zaproponował, że mnie zawiezie. A co tam…
najwyżej to jakiś świr, zabije mnie i wyrzuci do rowu. I
pojechaliśmy. Gadaliśmy całą drogę. Spałam z Patrolowcami, on u
rodziny, ja w niedzielę wykonywałam swoje obowiązki, on
przychodził zobaczyć co u mnie. Jurek porywał tłumy. Radowałam
się, że jedna osoba może zrobić tyle dobrego. Uratować tyle żyć
i zaangażować do pomocy tysiące ludzi.
![]() |
Jako PP w studio podczas WOŚP |
Maciej zaraził się.
Postanowił iść na szkolenie do Szadowa. Kolejny Woodstock
spędziliśmy razem jako pokojowcy a przed tym zostaliśmy parą.
Maciej nie miał ze mną lekko. Przez kilka miesięcy od poznania nie
patrzyłam mu w oczy i odzywałam się do niego bezosobowo. Czekał
cierpliwie.
![]() |
Wood już z Maćkiem |
![]() |
Czas wolny |
![]() |
WOŚP z Maćkiem |
Magisterkę zaliczyłam na 6. Dostałam pracę w żłobku
prywatnym, zawsze to praca z dziećmi. Zamieszkaliśmy razem na
stancji. Po roku dostałam propozycję pracy w żłobku miejskim z
lepszymi warunkami w tym mieście co mieszkała rodzina Macieja.
Przeprowadziliśmy się do kolejnego mieszkania. Działo się to
wszystko tak szybko, że miałam tygodnie ciszy. Zamykałam się w
sobie, musiałam zrobić porządek w głowie. Trwało to tydzień, a
nie jak wcześniej miesiące. Nie umiałam się cieszyć z tego,
tylko pracowałam by pokazać, że sobie poradzę. Maciej czekał i
mnie wspierał, rozumiał moją potrzebę izolacji. Był ze mną gdy
zostałam wychowawcą 4,5-latków w przedszkolu. Cieszył się z
każdego mojego osiągnięcia. A ja stawałam się pewniejsza siebie.
Zaczęłam się widzieć jako osobę wartościową, dążącą do
swojego celu. Nie ma w moim życiu stycznia bez WOŚPu. Zaczęłam
angażować się w sztabie. Nie miałam możliwości jeżdżenia do
Warszawy, więc na miejscu pomagałam. 10 godzin marszu z puszką też
pomoże. Na Woodstock jeździmy jako brudasy, nie zawsze dostaniemy
razem tydzień wolnego.
![]() |
Brudasy na Grabiku |
![]() |
Nocny Kochanek w tle |
![]() |
Tegoroczny WOŚP w Białogardzie |
![]() |
Zeszły rok w sztabie |
Wzięliśmy ślub, mieszkamy w kolejnym
mieszkaniu, a zaraz zamieszkamy w swoim własnym kącie, na który
zapracowaliśmy własnymi rękoma. W ciągu 6 lat zmieniłam się z
szarej myszy, która nienawidzi samej siebie i facetów, w żonę,
która kocha i jest kochana, spełnia się zawodowo i jest pełna
planów, marzeń i optymizmu. Wiem ile te zmiany mnie kosztowały.
Jednak nie ruszyłabym bez szkolenia w Szadowie, wspólnych ognisk z
Jurkiem na Woodstocku, marznięcia z puszką w ręku, zmieniania
pieluch cudzym dzieciom, czytaniu książek Owsiaka i Pawlikowskiej,
samozaparciu i wiary w marzenia.
Dziś jestem spokojna, umiem
rozmawiać z bliskimi, czuję się wartościowa, jestem wdzięczna za
pomoc mamy, nie mam do nikogo urazy, robię to co lubię, cieszę się
z możliwości, szukam nowych wyzwań, pragnę żyć i pomagać
potrzebującym, ale pamiętam, że ja jako człowiek też jestem
ważna. Kilka książek, sytuacji, chęci i cierpliwości potrafi
zmienić na lepsze.
Dziękuję
mojej mamie za miłość, czas, wiarę i poświęcenie. Jesteś
najwspanialszą mamą na świecie. Muszę dodać, że mama walczyła
o mnie od samego początku, płakała jak zaczęła mnie przedwcześnie
rodzić i czuwała nade mną jak byłam w inkubatorze. Nikt nie chciał
mnie brać na ręce, bo się bali że mi coś zrobią. Ważyłam 1250
gram… Mama dbała o mnie w domu, bo w szpitalu powiedzieli jej, że
zrobi to lepiej niż inni. Wiem jaki ból i miłość czuje matka
wcześniaka… Jakie emocje towarzyszą jej każdego dnia, nawet gdy
dziecko przeżyje i jest dorosłe. Mamo, jesteś najlepsza. Jesteś
wojowniczką, autorytetem, najukochańszą osobą.
![]() |
Z maminą, staram się ja wyciągać z domu by odpoczęła |
Dziękuję
Jurkowi za ratowanie serc, tych maleńkich i tych dorosłych. Nie
poddawaj się! Rób to co ci w sercu gra. Bądź dyrygentem
potrzebujących. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy I będę
mogła ci podziękować osobiście.
Dziękuję
Pani Beacie za cudowne książki, które są lepsze niż
psychoterapia. W ciężkich chwilach kilka stron otwiera mi oczy i
pcha dalej ku życiu.
![]() |
Z panią Beatą na Targach Książki w Krakowie |
Dziękuję
kochanemu mężowi za cierpliwość, zrozumienie, miłość i
wsparcie. Jesteś najlepszym mężuniem jakiego mogłam sobie
wymarzyć!
![]() |
Sesja ślubna, przed ślubem płakałam dwa tygodnie, bo nie wiedziałam czy będę dobrą żoną |
PS
Przepraszam za chaotyczność wpisu… pisałam to co mi w sercu
gra...
Proszę tu są linki do książek, które mi pomogły
W dżungli podświadomości. Cała seria Zapraszam na fb Z książką w sercu oraz Instargam zksiazkawsercu
Pozdrawiam
Agnieszka
Tyle pięknych emocji we wpisie, nie szkodzi, że chaotyczny, to nie przeszkadza w odbiorze, najważniejsze, że jest prawdziwy, a to bardzo cenne. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowa :)
UsuńCiekawie wszystko opisujesz. Czytałam z zainteresowaniem, ponieważ dużo rzeczy z Twojego życia pasuje do mojego. Też jestem DDA, przeszłam terapię. Myślę że jeszcze dużo pracy przed Tobą, też byłam na takim etapie w życiu, że zaklinałam rzeczywistość. Bardzo chciałam żeby moi rodzice nie pili, było wszystko wspaniale. Długo się oszukiwałam. Uważam że sama teraz się oszukujesz, chcesz widzieć rzeczywistość lepszą, ale tak nie jest. Musisz zaakceptować fakt, że pochodzisz z alkoholowej rodziny, a Twoja mama i ojciec wcale nie są doskonali. Wiem co to znaczy tak się oszukiwać. Dlatego ja całkowicie się odcięłam od toksycznych rodziców. Mama ciągle mnie okłamywała ze nie pije, że wszystko ok a wcale tak nie było. Pochodzę z małej miejscowości, wszyscy mi mówili jaka moja mama jest ale ja nie chciałam wierzyć. Przejrzałam na oczy kiedy się wyprowadziłam. Alkoholicy bardzo manipulują bliskimi. Pamiętaj o tym. I się nie oszukuj, szkoda życia i zdrowia.
OdpowiedzUsuń