Moja relacja V Ogólnopolskiego Maratonu Przedszkolaków SPRINTEM DO MARATONU


 „Sprintem do maratonu”.

Chciałabym się podzielić z wami relacją z organizacji imprezy biegowej jaką jest V Ogólnopolski Maraton Przedszkolaków „Sprintem do maratonu”. W zeszłym roku to wydarzenie mnie zaciekawiło, ale nie bardzo wiedziałam czy uda mi się to zorganizować. Stwierdziłam, że poczekam, nabiorę doświadczenia i pewności siebie. W tym roku mając starszaki rozpoczęłam przygodę z małym Misiem w Świecie Wielkiej Literatury. Okazało się, że finałowym zadaniem jest właśnie maraton. Najpierw pomyślałam, że wezmę udział w pięciu zadaniach. Później pomyślałam, że pobiegnę z moją grupą. Im bliżej maratonu tym miałam więcej pewności i zapraszałam kolejne grupy.



Maj jest miesiącem z napiętym grafikiem, wyjście do kina, na koncert, 2 Festiwale Tańca, przygotowania do przedstawienia Dnia Mamy i Taty, samo przedstawienie pochłaniają wiele energii dzieciaków. Bałam się, że mimo chęci nie damy rady. A dodatkowo psikusa robiła nam pogoda, silne, mroźne wiatry i deszcz… Maj nas nie rozpieszczał. Zdrowie dzieci jest ważniejsze niż konkurs. Czekałam cierpliwie i miałam nadzieję, że jednak wyjdzie słonko.
23 maja było przygotowanych do startu aż 7 grup z naszego przedszkola. Nie chciałam maluchów męczyć, bo nasz dystans wynosił ponad 150 m ale okazało się, że są chętni, więc 24 maja okazało się, że jeszcze 2 grupy do nas dołączą. Szybka akcja z medalami i numerami startowymi i wszyscy byli gotowi. Koleżanki okazały się bardzo chętne do pomocy, więc przygotowanie medali sprawnie nam poszło. Zrobiłam wcześniej napisy, zaznaczyłam trasę, a sprzęt nagłaśniający się sprzeciwił i musiałam pozostać przy sile własnego gardła. Rano było zdrowe śniadanie. Zupa mleczna, kanapki z wędliną i góra warzyw została zjedzona by mieć siły na ważny bieg. 



Po przyjściu na plac było przywitanie, wyjaśnienie celu zabawy i rozgrzewka. Oczywiście wszyscy byli obrani w sportowy strój. Rozgrzaliśmy każdą część ciała by uniknąć kontuzji. Były rozgrzane nadgarstki, stawy skokowe, bioderka, kończyny górne i dolne, pajace, przysiady, oddechy, itp.


Dzień wcześniej mieliśmy Przedszkolny Festiwal Tańca, więc dzieci były dodatkowo napędzone wcześniejszymi endorfinami. Udało się. Dzieci przejęte, chętne do natychmiastowego biegu. Pobiegłam ze swoją grupą jako pierwsza by pokazać reszcie trasę. Oczywiście na starcie kilka osób złapało zająca, ale, że startowaliśmy na trawie to kolana zostały nienaruszone. Uf. Pobiegliśmy. Nie pamiętam kiedy ostatnio przebiegłam 150 m… jakoś wolę spacery i rower. Ale odkryłam sekret udanego biegu. Świetnie biegło mi się z dziećmi. Do biegania potrzebuję dziecka :) Na macie były rozdane medale i dyplomy. Oczywiście biegliśmy z naszym misiem Baksiem, który towarzyszy nam każdego dnia. 





Następnie biegły kolejno pozostałe grupy. Maluchy nas rozbawiły, bo chciały skrócić trasę, małe cwaniaki. Ale dały radę. Z dziećmi biegły ich panie by dotrzymać im towarzystwa i mieć oko na to by trasa przebiegła bezpiecznie i prawidłowo. Dzieci, które już biegły dopingowały maratończyków wykrzykując nazwy grupy i machając wstążkami, paskami bibuły czy apaszkami. Cała impreza przebiegła bardzo sprawnie, bezpiecznie, a przede wszystkim dała dzieciom wiele radości. Patrząc na spokojnie na zdjęcia widzę, że dzieci dobiegające do mety mają szerokie uśmiechy i są pełne promiennej radości i energii. To tylko utwierdziło mnie w tym, że dobrze zrobiłam organizując bieg. Po przebiegnięciu trasy przez wszystkie grupy były podziękowania, zdjęcia i zabawy dowolne na placach zabaw. Zauważyłam, że starszaki bawiły się w… maraton. Biegały od startu do mety, więc pewnie nabiły jeszcze kilka dodatkowych kilometrów na licznik. Po przyjściu do przedszkola był czas na łyk wody, chwilę odpoczynku i pyszny obiad. Dzieciaki opowiadały między sobą, że to świetne zawody, fajna zabawa. A ja siadłam na krzesełku i nie miałam siły się ruszyć. Nie sądziłam, że uda mi się „wystartować” 230 osób, wspólnie pokonać dystans prawie 35 km i do tego sprawić uczestnikom przyjemność. Bieg super. Mam nowe pomysły na kolejne lata. Lubię imprezy, które angażują wiele osób, ale ich przygotowanie nie trwa wiele miesięcy, nie męczy próbami, a daje wiele uśmiechu. Brawo dla Anny Kołodziej i Misowej Mamy za połączenie sił. Dzięki Wam mamy dowód, że miłość do sportu i książek można połączyć. Jestem z Wami. Dziękuję.

Polecam.

Pozdrawiam serdecznie.
Agnieszka 
Zapraszam na fb Z książką w sercu oraz Instagram zksiazkawsercu


Komentarze